31 marca 2008

Bóle w krzyżu: pedagogika pracy czy religii?

Przede wszystkim chciałbym się odciąć od poprzedniego posta. Niewprawiony czytelnik mógłby pomyśleć, że jestem zainteresowany tematem, tym całym homoseksualizmem, że ja no, że niby nie tylko dlatego, że jestem Polakiem, ale także z przyczyn głębszych, bardziej osobistych czy też międzyludzkich. I jeszcze o tym nieszczęsnym „przetrącaniu krzyży”. Doprawdy niesmaczne. Zaraz się moja konserwatywna PARTNERKA oburzy.

Z tymi krzyżami to wszystko zaczęło się przed gejami, bo o 19:00 (patrz program DR2). To był siódmy odcinek programu „Dobra praca” i tematem tego tygodnia były bóle pleców (po polsku czasami: krzyża). Okazało się, że Duńczycy nie akceptują tego, żeby praca przynosiła ból. Jakoś nie nauczyłem się myśleć o tym jako o problemie społecznym, a nie tylko osobistej słabości. Śledziliśmy więc razem z reporterem różne miejsca pracy, gdzie pracownicy narażeni są na przeciążenia kręgosłupa. Mógłbym złośliwie napisać, że nie wiem jak to jest w Polsce, ale tutaj w DK misją telewizji finansowanej z abonamentu jest interesować się problemami ludzi, problemami pracy w szczególności.

Odwiedziliśmy więc hurtownię, gdzie młody pracownik musiał schylać się co chwilę i przenosić paczki towarów, byliśmy na plantacji pomidorów i na lotnisku, gdzie pracownicy cierpią z powodu przenoszenia ciężkich bagaży.

Oczywiście próbowano przeciążeniom kręgosłupa zaradzić. W hurtowni odbywały się dyskusje jak można pomóc pracownikom, a potem testowanie różnych maszyn ułatwiających przenoszenie. Nie skończyło się optymistycznie, bo okazało się, że robotnicy pracują tam na akord, a z maszynami to idzie przynajmniej na początku trochę jednak zbyt wolno. Plantacja pomidorów okazała się modelowym przykładem dostosowania warunków pracy do potrzeb ludzi, nie trzeba było się schylać wcale, a dzień pracy rozpoczynał się wspólną gimnastyką. Na lotnisku było najgorzej. Większość pracowników przenoszących bagaże kończy na rencie! Walizki są niestandardowe, więc nie da się ich lokowania w ciasnych lukach samolotów zautomatyzować. Co więcej, pasażerowie przeciążają swoje bagaże. Myślą, że jak dopłacą za nadwagę to już po kłopocie. Dlatego pracownicy (uzwiązkowieni oczywiście) zrobili małą kampanię uświadamiającą pasażerom co oznaczają dla innych te dodatkowe kilogramy. Bóle pleców wpływają nie tylko na wydajność pracy, ale też na życie rodzinne pracowników. Dowiedzieliśmy się, że nie tyle podnoszenie ciężkich rzeczy jest niebezpieczne, ale powtarzalność czynności jest zagrożeniem. A już szczególnie groźne jest podnoszenie ciężarów i skręcanie kręgosłupa jednocześnie.

I to wszystko w tzw. publicznej telewizji! I wtedy pomyślałem o tym przetrącaniu krzyży. Czy to ten sam bóg przetrąca je homoseksualistom i pracownicom (m.in. supermarketów) w Polsce?

Geje, lesbijki, dzieci i mniejszości mundurowe

Nareszcie duńskie media dostarczyły tematów, na których znać się w PL po prostu wypada! I nie jako edukator, ale jako Polak i zarejestrowany katolik muszę wypowiadać się na tematy ważne dla naszej obronności tożsamości, tożsamości obronności itp.

O homoseksualistach w Danii prawie się nie słyszy. To znaczy, jest gablotka w muzeum narodowym upamiętniająca pierwsze gejowskie małżeństwo w przełomowym roku 1989. Wśród 11 par, które wtedy, 1 października zawarły związek nie mogło oczywiście zabraknąć duchownych, nauczycieli, psychologów i studentów. Niedawno Rada Miasta debatowała nad tym jak uczynić Kopenhagę miastem jeszcze bardziej przyjaznym gejom.

A tu nagle w telewizji, w weekend, taki temat – „Homo, Niebo czy Piekło”. Trzyodcinkowy dokument o problemach wierzących homoseksualistów. Ilu ludzi, tyle dramatów, jak zwykle. Główny problem polegał na tym, że stawiano ludzi w sytuacjach konieczności odrzucania części swojej tożsamości tzn. albo żyjesz w homoseksualnym związku i grzeszysz, albo jesteś sobie homoseksualistą, ale nie jesteś w związku więc nie grzeszysz i wtedy jesteś częścią kościoła i pójdziesz do duńskiego raju. Duńskiego, bo trzeba zaznaczyć, że chodzi o kościół protestancki (narodowy, luterański, w wersji wittenberskiej). Utrudnienia, jak się okazało, powodowane są głównie przez fundamentalistów, bo czytają biblię dosłownie i po kilkakroć odnajdują tam zakazy czy ostrzeżenia, że bóg przetrąci homoseksualistom krzyże czy coś w tym stylu [Niestety nie czytałem, choć studiowanie na Wydziale Teologi zobowiązuje]. Problemy doktrynalne rozwiał jeden biskup mówiąc, że: chrześcijaństwo nie jest religią księgi; był Jezus, ale opowieści o nim pisali ludzie; najważniejszą zasadą chrześcijaństwa jest kochać bliźniego jak siebie samego i wszystkie zasady powinny być uzgadniane z tą najważniejszą, a nie z tekstem! [Nie ekscytujcie się, bo jeszcze się nawrócicie!]

A ja czekałem, wciąż czekałem. Problem homoseksualistów w kościele uznałem za rozwiązany, ale czekałem aż ktoś poruszy problem mniej licznych wprawdzie, ale jednak mniejszości - tych mundurowych. Czy duńscy żołnierze mogą być częścią kościoła, czy pójdą do nieba? Jeżeli okazałoby się, że są jakieś problemy z „nie zabijaj”, to może w ramach europejskiej współpracy moglibyśmy duńskim żołnierzom zaproponować polskie, bardziej w tym względzie liberalne, niebo?

Polskich tematów w Danii ciąg dalszy w poniedziałek rano! „Geje i lesbijki mogą wychowywać odebrane dzieci.” Czyli po prostu homoseksualne pary mogą być rodzicami zastępczymi. Na razie tylko w Kopenhadze. Na razie tylko dwie pary (gejowska i lesbijska) zostały zaakceptowane jako rodzice zastępczy. I tylko jedna z czterech darmowych gazet o tym doniosła, ale za to na pierwszej stronie.

30 marca 2008

Mobbing, bullying i dyskryminacja

Już pisaliśmy o tym jak Brytyjczycy próbują się nauczyć od Norwegów skutecznej eliminacji prześladowań w szkole.

A pisaliśmy jak bardzo jesteśmy pod wrażeniem skandynawskiego mainstreamu? To antypody polskiego Teksasu*! W zeszłym tygodniu duńskie gazety na pierwszych stronach podniosły temat mobbingu. Okazało się, że nawet mimo wysokiej świadomości konsekwencji, dzieci są wciąż mobowane. Żeby temu zapobiec, zaproponowano,żeby już w żłobkach uczyć dzieci bycia razem, bo na świadome przeciwdziałanie mobbingowi nigdy nie jest za wcześnie.

Przytaczamy część praktyczną artykułów [1][2][3]

Rady dla rodziców dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym:

  • Zachęcaj swoje dziecko do zabaw ze wszystkimi dziećmi bez wyjątku.
  • Nie mów źle o innych dzieciach.
  • Wprowadź politykę urodzinową zapraszając, albo całą klasę albo wszystkich chłopców czy dziewczynki.
  • Zachęcaj swoje dziecko do obrony towarzyszy, którzy nie potrafią obronić się sami
  • Otwarcie i pozytywnie słuchaj, gdy inni rodzice opowiadają o problemach swoich dzieci.


Rady dla uczniów:

  • Jeżeli jesteś mobowany, nigdy nie zostawaj z tym sam. Idź z tym do dorosłych, z którymi masz dobry kontakt.
  • Do wszystkich innych: reaguj, gdy inni mobują lub obrażają.
  • Daj sobie spokój z graniem bystrego kosztem innych.
  • Rozmawiaj, baw się i przebywaj także z innymi kolegami, niż ci co zwykle.
  • Nie akceptuj mobbingu. Możesz zaproponować aby twoja szkoła wprowadziła politykę antymobbingową.
  • Rozmawiaj o mobbingu. Można to robić w klasie lub podnieść temat w Samorządzie Uczniowskim.

Rady dla pedagogów i nauczycieli:
  • Rozmawiaj z dziećmi, jak być częścią grupy.
  • Ustal z dziećmi reguły zabaw. Czy można na przykład powiedzieć nie, gdy inne dzieci chcą się przyłączyć do zabawy?
  • Przemyśl, jaki jest najlepszy sposób na włączanie się do zabawy lub odmawianie.
  • Rozważ jak dzieci siadają razem w ławkach czy w kółku.
  • Każde dziecko jest w czymś dobre. Pedagodzy powinni znaleźć to i wzmacniać. To daje dziecku pewność siebie, pomaga odpocząć wewnętrznie, daje to też twórcze podejście do tego jak być sobą i z innymi.
  • Bądź dobrym przykładem dla dzieci. Dorośli w instytucjach powinni zachowywać się porządnie względem innych. Nie obgaduj nikogo za plecami i nie mów o nikim źle.


Na koniec telewizyjna reklama przeciw dyskryminacji. W zasadzie zewnętrzny obserwator nie wie ze względu na jakie cechy ktoś jest dyskryminowany. Aha, tak dla porządku i w skrócie: dyskryminacja to odrzucanie innych ze względu na jakieś cechy; bullying to prześladowanie jednej osoby przez drugą; mobbing to prześladowanie jednej przez grupę.

Diskrimination gør ondt
. Dyskryminacja boli.


* Przez określenie polski Teksas mam na myśli obecny porządek polityczny w PL wzorowany na amerykańskim Teksasie. Tyle, że jeszcze bez broni i Demokratów.

24 marca 2008

Mikrokredyt, mikrofinanse... pomoc biednym i bankierom

W połowie marca duńska darmowa gazeta Urban dzień w dzień na pierwszych stronach promowała mikrokredyt: „Biedni Duńczycy zostaną dyrektorami”, „Zagraniczna pomoc dla biednych Duńczyków”. Od czasu Nobla dla założyciela Grameen Bank o mikrokredycie jest coraz głośniej. Jako pomysł na pomaganie biednym z pewnością zostanie zaproponowane i w Polsce i zwłaszcza przyszli pracownicy społeczni powinni coś o tym wiedzieć. W końcu nie każda specjalistka od wywiadów środowiskowych musi być zaraz windykatorem.

Podstawowa idea polega na pożyczaniu niewielkich sum pieniędzy ludziom pozbawionym majątku, dokumentów identyfikacyjnych, historii i zdolności kredytowej. Dla tradycyjnych banków koszt obsługi takich klientów jest za wysoki w stosunku do potencjalnych przychodów (jest to przykład na tzw. zawodność rynku). Muhammad Yunus otrzymał Nobla z ekonomii nie za dostarczenie usług bankowych biednym, bo byli oni wspomagani przez rodziny i bardzo drogich „rekinów pożyczek”, ale za sposób skonstruowania tych usług i ciekawe efekty.

Przede wszystkim chodziło o system wzajemnych gwarancji tzn. pieniądze nie są pożyczane jednostkom, ale kolektywowi. W grupie ludzie wzajemnie sobie ufają, pilnują, pomagają, odwiedzają. Jeżeli każdy spłaci swoją część, kolektyw zdobywa historię kredytową i może pożyczyć więcej za drugim razem. Ponadto, pożyczki łączone są z edukacją – funkcjonariusze takiego banku większość dnia spędzają między klientami, na rowerach... odwiedzając i doradzając dotychczasowym oraz przeprowadzając wywiady środowiskowe wśród potencjalnych klientów. Efektem ubocznym mikropożyczek okazała się emancypacja kobiet – lepiej się organizowały w grupy, lepiej spłacały i przede wszystkim chyba bardziej potrzebowały pomocy.

Nagroda Nobla pomaga w promocji pomysłu, ale... (nie byłbym sobą bez ALE – w zasadzie od ALE chciałem zacząć, ALE obiecałem sobie bardziej pozytywnie pisać wiosną)
...pomysł nie tylko nie jedno ma imię – obecnie mówi się raczej o mikrofinansach, bo biedni nie mają dostępu do wielu różnych usług finansowych np. ubezpieczenia, rachunków oszczędnościowych, leasingu. Ale przede wszystkim ten pomysł na pomoc najbiedniejszym z biednych ma niejedno wykonanie! Nawet język się zmienia pod wpływem czy też na okoliczność promocji - obok praw człowieka mamy np. prawo do usług finansowych.

Niewiele instytucji korzysta z systemu wzajemnych gwarancji tłumacząc, że klienci rozwijają się z różną prędkością i po kilku pożyczkach górne limity kredytowe kolektywu są dla nich ograniczeniem. I tu pojawia się ciekawy problem: ich kredyty przestają być mikro, klienci przechodzą do klasycznych banków i... system międzynarodowej pomocy przestaje się kręcić – bo jak inaczej oceniać działalność tych instytucji jeśli nie po ilości klientów?

Nie sposób ocenić ilu klientów wpadło w spiralę kredytową. Nikt nie jest zainteresowany sprawdzaniem, bo „banki dla biednych” zależne są od pomocy rządów i fundacji – inaczej oprocentowanie kredytów i tak na ogół wyższe niż w zwykłych bankach musiałoby być jeszcze wyższe. A jeśli pomoc międzynarodowa nie popłynie do banków, to dokąd ma płynąć?! Niewiele jest przecież pomysłów na pomoc biednym, które byłyby jednocześnie zgodne z panującą ideologią neoliberalizmu. Dlatego instytucje, które pozostały NGOsami (co jest odradzane) stać na anulowanie długów. A te NGOsy, które przepoczwarzyły się w banki prowadzą z konieczności restrykcyjne windykacje – z konieczności, bo represje muszą działać pedagogizująco na pozostałych kredytobiorców. Niewiele wiadomo o windykacjach np. w Kongo – tak, są takie miejsca na świecie, w których państwa jeszcze nie ma, a aktywiści/bankierzy już są! Wiadomo tylko, że dłużnicy w Indiach, Bangladeszu czasem się organizują.

Interesujące są także losy pracujących po 12 godzin dziennie aktywistów, których dotowane organizacje z czasem nie tylko przemieniają się w banki, ale wypełniają się bankierami, którzy przekonstruowują dotychczasowe usługi wg bardziej dla siebie zrozumiałych kryteriów konkurencji międzybankowej. Problemy konwergencji, czyli obecność "wizjonerów" w MFI (mikrofinansowe instytucje) wskazywana są jako największe zagrożenie dla sektora w roku 2008 - wynika z raportu "Bananowe Skórki Mikrofinansów".

Popularność mikrokredytów jest ogromna, bo po pierwsze czasami bardzo pomagają ludziom, a także dlatego, że działalność taka przeniesiona do sieci staje się wielką frajdą, dla tych którzy chcą pomagać, aby ich życie miało sens. Przykładowo, grupa znajomych studentów z kilku najbogatszych krajów świata wrzuciła pieniądze do dwu z wielu serwisów łączących dawców i kredytodawców z kredytobiorcami [1][2][3][4][5]. Wybierają osoby, których projekty chcą wesprzeć, a gdy pieniądze wracają... brzydząc się zyskiem przekazują wszystkie pieniądze instytucji prowadzącej serwis i udzielającej takich kredytów masowo. Piękne! Naprawdę piękne.

Ale i tak najciekawsze jest pojawienie się mikrokredytów w Europie. Owszem, może jest to narzędzie mogące pomóc niektórym np. bezdomnym, gdy nie mają nawet miejsca zameldowania. Tylko czy nie okaże się, że wyspecjalizowane oddziały banków oferujące zadłużanie zadłużonych pod marketingowym szyldem „mikro-” staną się po prostu beneficjentami środków pomocy społecznej? Nie wiem, ale pewnie tak.

* Pedagogizujące aspekty mikrokredytu: Mikrokredyt: opór i dominacja
* Między innymi krótko o tym kto nie dostaje normalnego kredytu: Mikrokredyt polityczny
* Przyczyny powodzenia idei mikrokredytu w formie oferowanej przez Grameen Bank: w Recyklingu Idei
* Z publikacji Narodów Zjednoczonych: Building Inclusive Financial Sectors for Development
* The Microfinance Promise w pdf
* Biznes i strategia: The Fortune at the Bottom of the Pyramid w pdf

Postaram się systematycznie wzbogacać artykulik w linki, ale podstawowy to microfinancegateway.org.
Haseł z Wikipedii nie przełączajcie automatycznie na swój język – różne wersje to różne szczątki prawdy.

21 marca 2008

Pionierzy demokracji

Duńska telewizja DR2 pokazała dzisiaj dość niezwykły dokument o demokracji w Chinach. Akcja "Please Vote for Me" dzieje się w szkole podstawowej w Wuhan, w której odbywają się wybory na dyżurnego klasy. Film pozbawiony jest jakiegokolwiek komentarza, ale zadziwia kolejnymi scenami politycznej walki trójki 8-latków. Nawet trudno powiedzieć co tak zadziwia, bo zadziwia całokształt. Demokracja została w tym szkolnym eksperymencie zredukowana do najbrudniejszych elementów walki wyborczej (w szczególności przekupstwa) i okraszona rytualnymi debatami między kandydatami. Na forum klasy Luo Lei musi tłumaczyć się dlaczego bije dzieci; Xu Xaiofei próbuje udowodnić, że potrafi zapanować nad klasą, mimo że płacze; a Cheng Cheng... trzeba to zobaczyć. Nauczycielka ogranicza swoje interwencje do niesłychanego minimum ("Myślę, że powinieneś porozmawiać o tym [młody kandydat się "wypalał"] z rodzicami"), za to udział rodziców w kampaniach wyborczych swoich dzieci jest przeogromny i pozbawiony jakiegokolwiek dystansu. Wszyscy są poważni, wręcz patetyczni, gotowi. Czasem tylko dzieci płaczą.



Z filmu wnioskować można, że Chiny są bardziej niż gotowe na demokrację. Dzieci mają podręczniki, rytuał wyborczy wdrażany jest na podstawowym poziomie, a klasa średnia wyposażona jest tak w środki materialne jak i środki retoryczne. Ale demokrację rozumianą jako po prostu nową konwencję walki o stanowiska. Wojny sztabów, personalne ataki, potęga piarowsko-marketingowych chwytów i zero rewolucyjnego trzonu - obietnicy zmiany, rozwiązywania problemów, podważania autorytetów itp. Oczywiście trudno wymagać tego wszystkiego od 8-letnich pionierów demokracji, ale właśnie bogactwo chwytów i brak merytorycznego sedna demokracji złożyło się w filmie na wrażenie, że oglądamy rzeczywistą współczesną NASZĄ demokrację. Nowe imperium uczy się dokładnie tego, co eksportuje upadające.

Pozostałe filmy o demokracji tutaj

1 marca 2008

Bruciare la Vecchia

W czwartek 28.02 w Oratorium w którym pracuję odbyło się "Palenie Starej, Palenie Czarownicy" (tłumacząc dosłownie). Jest to stara tradycja, którą w Polsce nazywamy ' Topienie Marzanny'.
La vecchia, czyli Stara stanowi uosobienie zimy i śmierci, a także lęków i obaw. W związku z tym palenie jest konieczne by przywołać wiosnę i nowe życie.
W dni poprzedzające czwartek wraz z dziećmi zrobiliśmy kukłę wysoką na dwa metry. Wykonaliśmy ją z wiechcia słomy i okręciliśmy rożnymi materiałami, gazetami.
W czwartek Oratorium nie zostało zamknięte o 18 (jak zazwyczaj) lecz kontynuowaliśmy zabawy do 21.30. O 21 zebraliśmy się wszyscy na dziedzińcu Oratorium by dokonać spalenia kukły, a także lęków i obaw, które dzieci wypisały na kartkach.

We Włoszech tradycja 'palenia czarownicy' połączona jest z czasem Wielkiego Postem i corocznie dokonuje się tego obrzędu w połowie jego trwania. Włosi mówią, że palenie symbolizuje zerwanie ze złymi nałogami i przyzwyczajeniami.