Trudno przecenić rolę obrazu USA w kształtowaniu się dogmatów politycznych w Polsce. Wydaje mi się bardzo ważne to, z czym w głowie wróci Cezary Michalski do Polski. Na bilet powrotny miało stosunkowo niewielu Polaków (patrz diaspora). Czy to z czym wróci będzie tak samo "niezniszczalne" jak powiedzmy u Tomasza Lisa?
Ale piszę to może tylko dlatego, że Ameryka jaką znam i lubię to w zasadzie tylko South Park i The Daily Show. A Cezary Michalski jest pierwszym komentatorem, który nie brzydzi się na produkcje Comedy Central spojrzeć.
A na zakończenie tego panegiryku przytoczę pewną refleksję tego nieortodoksyjnego konserwatysty, która być może będzie krytycznym komentarzem do kolejnych, nadchodzących wpisów na tym blogu.
To, co było alternatywne wobec zachodniego postępu w jego amerykańskiej, angielskiej czy francuskiej wersji, okazało się tak dalece gorsze, że nauczyłem się egzorcyzmować z siebie nawet pokusę ironii. I w tej kwestii staję się pomału purytańskim zrzędą. Nawet chłopcom i dziewczętom z prawackich i lewackich formacyjnych środowisk przyglądam się z niesłabnącą uwagą już wyłącznie dlatego, żeby wiedzieć, czy ich typowa dla późnodziecięcego wieku żądza śmierci - lubiąca przebierać się w rozmaite ideologiczne kostiumy, wyrażająca się w głodzie "silnych wartości" i ideologicznej mobilizacji - nie wygra w nich aby z równie naturalnym u dojrzewających ludzi pragnieniem życia, kariery i przystosowania. Pragnieniem tylko z pozoru nudnym, tylko z pozoru niepozostawiającym po sobie wielkich dzieł.
2 komentarze:
rzeczywiscie bardzo ciekawe te relacje, np. ta
http://www.dziennik.pl/opinie/article174970/Obroncy_amerykanskiego_stylu_zycia.html
duzo wyjasnia
Mnie zmotywował do sięgnięcia po "American vertigo" Bernarda Henri Leviego.
Prześlij komentarz