14 maja 2015
Przyjmijmy tysiące uchodźców na uniwersytety w Polsce
Rozpoczęła się w Europie w końcu interesująca dyskusja o uchodźcach. Upadła dotychczasowa koncepcja policyjno-wojskowej kontroli granic i licznych obozów dla uchodźców po obu stronach Morza Śródziemnego. Krytycy widzieli w niej próbę budowy "Twierdzy Europa". Zwolennicy... cóż... w krajach tzw. starej Europy nie czuli się chyba zbyt pewnie, ponieważ FRONTEX - agencję odpowiedzialną za kryminalizację migracji do Europy, woleli ulokować w Polsce. Przyglądaliśmy się sprawie latami [1] [2] [3]. Ale w Polsce myśli się głównie o wyjeżdżających z kraju. Od czasu de facto wojny w Ukrainie (a operacji antyterrorystycznej de iure), mówi się też o napływie studentów i pracowników stamtąd [4] [5] [6] [7].
A tu nagle taki klops! I to w środku prezydenckiej kampanii wyborczej w Polsce. Grekom i Włochom udało się - niejako dzięki katastrofom na morzu - w końcu przebić z ich problemami. Problemami wynikającymi po pierwsze ze skali napływu ludzi, a po drugie - z tego, że rozłożenie ciężaru opieki nad nowymi mieszkańcami Europy nie może odbywać się oddolnie, ponieważ na mocy stosownych traktatów migrujący ludzie cofani są do kraju, w którym rozpoczęli starania o status uchodźcy. Po obaleniu Kadafiego i rozpadzie Libii jako państwa, kraje Południa nie mają już kogo kupić, by powstrzymywał masową migrację jeszcze po afrykańskiej stronie. Muszą więc liczyć na pomoc krajów europejskich.
A że w Europie krajów chętnych do pomocy nie ma wystarczająco wiele – Szwecja i Niemcy od lat biją rekordy w przyjmowaniu uciekinierów z kolejnych wojen – Komisja Europejska zaproponowała kwoty. W Polsce relatywnie całkiem niewielka liczba 960 uchodźców pojawiła się w tytułach wiadomości. Ale już propozycja docelowego przyjęcia blisko 6% napływu ludzi nie nadawała się na tytuły.
Biorąc pod uwagę prognozowany na ten rok odpływ z kraju dotychczasowych jego mieszkańców, trudno oprzeć się wrażeniu, że w Polsce w ogóle nie ma pomysłu na ludzi. Tym bardziej politycznie przerażająca może okazać się perspektywa napływu migrantów z dość odległych krajów.
Zaproponujmy więc sobie jakieś innowacyjne rozwiązanie, które pozwoliłoby nam wyjść poza nietrudny do przewidzenia schemat mobilizacji wyborców w Polsce wokół rasistowskich żądań i fantazji (na szczęście trudnych do udźwignięcia, gdy spotyka się rzeczywistych ludzi).
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej po II Wojnie Światowej zaproponowały weteranom wejście w system uniwersytecki. Był to prawdopodobnie jeden z najlepszych pomysłów, jaki kiedykolwiek pojawił się w celu zagospodarowania straumatyzowanych ludzi, którzy sprawnie posługiwali się bronią.
Nasi uchodźcy może nie będą koniecznie wszyscy tak młodzi jak weterani, ale z pewnością nie mniej straumatyzowani i najprawdopodobniej najpóźniej w drugim pokoleniu ulegną radykalizacji nastrojów. Choćby z tych względów moglibyśmy w Europie, a na pewno choćby w Polsce, zaproponować uchodźcom nasze uniwersytety, żeby ich profilaktycznie (i terapeutycznie) czymkolwiek zająć.
Tak się akurat składa, że uniwersytety borykają się z niżem demograficznym. Brakuje studentów. I tak trzeba te uniwersytety dofinansować, bo nakłady na naukę (w przeliczeniu na PKB) w Polsce – jednym z najbogatszych krajów na Ziemi (patrz: przynależność do OECD) - są ośmieszająco niskie, tzn. środki budżetowe to zaledwie 0,29% PKB. Przyjmowanie uchodźców i spychanie ich od razu i tylko do roli pracowników niewykwalifikowanych spowoduje, że będziemy latami patrzeć (i badać!) i ubolewać nad marnotrawieniem niezwykłej wiedzy i zdolności uchodźców, choćby językowych. Jednocześnie już teraz zaczęliśmy namawiać młodzież do uczenia się oryginalnych kultur i języków, ponieważ – przykładowo – nasze rodzime korporacje zapragnęły prowadzić interesy w Afryce (patrz: Kulczyk i nowe kierunki studiów).
Poza tym, wojny zwykle w końcu kończą się. Ktoś zacznie odbudowywać te wszystkie spustoszone kraje i regiony. Dobrze byłoby wyposażyć uchodźców w wiedzę i umiejętności, pomóc im się organizować w nowych warunkach, a także podtrzymywać w nich motywacje do odbudowy miejsc, z których musieli uciekać. Byłoby świetnie, gdyby im się to udało i gdybyśmy w Polsce mieli w tym swój udział.
Być może kreatywne włączenie się w nasze uniwersytety i docelowa odbudowa zniszczonych miejsc to zadania ponad siły zwykłych ludzi. Ale też ucieczka z krajów ogarniętych przemocą, przeprawa przez Morze Śródziemne i przetrwanie w Polsce do najłatwiejszych zadań życiowych nie należą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz