14 maja 2011

Liberation Without Borders Tour, czyli kto, co i jak się kształci w podróży

Po kilku miesiącach przygotowań grupa aktywistów związanych z różnymi ruchami studenckimi/uniwersyteckimi - między innymi z polskimi (bez)ruchami - ruszyła do Tunezji. Celem wyprawy jest "zarażenie" Europy rewolucyjnym zapałem, który ogarnął Północną Afrykę. Jest to interesujący projekt edukacji międzykulturowej i jak wszystkie projekty edukacyjne jest to projekt ukierunkowany, wartościujący. Jednak w przeciwieństwie do wielu projektów edukacji - zwłaszcza tej zinstytucjonalizowanej - wprost wyjawia, jakie idee mu przyświecają. Ta ideologiczna przejrzystość nie jest zaletą samą w sobie, za to interesujące jest jak i czy odbije się to na efektywności w przenoszeniu kaganka rewolucji.

Podróżowanie ma swoje miejsce w tradycji pedagogicznej - kilkaset lat temu było częścią wykształcenia (Bildung) wyższych klas społecznych. Ułatwienia związane z podróżowaniem, masowa turystyka do miejsc "gotowych na przyjęcie" spowodowały, że doświadczenie podróży nie jest już aż tak doniosłe. Powiedzeniu "podróże kształcą..." towarzyszy dziś ironiczne "...lecz tylko wykształconych". Odwiedzanie regionów ogarniętych rewolucją jest młodszą i trochę odmienną tradycją. Ciekawie będzie śledzić doniesienia aktywistów, być może ujawnią zmiany w nich samych. W projekcie dużo wagi przywiązano, by nie była to wyprawa w stylu orientalnym. Nie jest to żadna karawana ani niesienie pomocy, bo Tunezyjczycy dadzą sobie radę. Bardziej chyba jest to wyprawa po idee. Zobaczymy.

Liberation Without Borders Tour - Dzień pierwszy

Dzisiejszego wieczoru międzynarodowa delegacja Knowledge Liberation Front spotkała się w Tunisie by zapoczątkować w ten sposób Liberation Without Borders Tour. Nasza wyprawa związana jest z projektem badan bojowych, które zapoczątkowaliśmy w lutym tego roku w trakcie międzynarodowego spotkania ruchów studenckich w Paryżu. Na celu ma wspieranie oddolnie budowanych relacji politycznych pomiędzy ruchami społecznymi Europy i Afryki Północnej.


Od samego początku pobytu rozpoczęliśmy proces zawiązywania relacji politycznych w tej niezwykle złożonej sytuacji, z która mierzą się dzisiaj tunezyjskie ruchy społeczne. Drut kolczasty, który przecina Avenue Bourghiba, główną ulice Tunisu, jest oczywistym wyrazem napięć politycznych i społecznych, które pojawiły się tutaj na przestrzeni ostatniego tygodnia. Przede wszystkim napędził je skandal spowodowany ujawnieniem nagrania video, na którym minister spraw wewnętrznych Tunezji głosił zbliżający się wojskowy zamach stanu. Minister szybko podał się do dymisji.


Dziś popołudniu, w jednej z kawiarni Tunisu, byliśmy świadkami aresztowania aktywisty Frontu Wyzwolenia Ludowego Tunezji, ledwie o kilka kroków od drutów kolczastych otaczających Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Innym z efektów rosnących napiec, pomijając wprowadzona na czas nieokreślony godzinę policyjna miedzy 21.00 a 5.00, jest nowy zakaz wszelkich demonstracji w obrębie miasta.


W odpowiedzi na te wzmagające się represje, w następnych dniach zapowiedziano liczne demonstracje i strajki. Jedna z lokalnych aktywistek skomentowała sprawę w sposób następujący: "Błędem okazało się opuszczanie Khasby [...], jednak teraz odzyskamy ulice, by dokończyć naszą rewolucje."


Setki młodych Tunezyjczyków, Z okolicznych miast i wiosek wypełniają ulice stolicy i innych głównych miast, domagając się radykalnych przekształceń w kraju. Ci młodzi ludzie stali się celem rządowych represji przede wszystkich dlatego, że byli główną siłą napędową w procesie rewolucyjnym. Jednocześnie rząd tymczasowy zdaje się coraz bardziej interesować utrzymaniem status quo, zamiast wprowadzaniem rzeczywistej politycznej transformacji.


Kontakty, które zawiązaliśmy dzisiaj, a które będziemy rozwijać w ciągu najbliższego tygodnia mają służyć za podstawę niekończącego się procesu politycznej zmiany, którym kieruje siła ruchów społecznych.


KLF, Tunis, 13. maja 2011


Brak komentarzy: