Między innymi, dzięki temu, że trochę ścieralismy się przy tworzeniu tegorocznego kalendarza zacząłem zastanawiać się nad sensem zajmowania się edukacją międzykulturową i jej promowaniem.
Taka „tradycyjna” edukacja międzykulturowa (jak ja ją rozumiem) skierowana jest na podważanie przed-sądów o Innych i Obcych lub obalanie (ułatwiających jakoś życie) stereotypów wydaje mi się niewystarczająca dla dokonania trwałych zmian w myśleniu. Jedne przesądy zastępujemy innymi, poprawniejszymi ( najgłupszy możliwy przypadek to dać sobie wmówić, że chęć użycia prezerwatywy jest wynikiem rasistowskich przekonań). Nadto, przecenia się znaczenie różnic etnicznych w tym typie edukacji. Nie tyle nawet przecenia, co się je promuje! Nawet jeśli to tylko jakieś nieporozumienie, to jednak zbyt często chyba edukacja międzykulturowa ucieka w rozbudzające ciekawość turystykę i kuchnię, gdzie ideały społeczeństwa wielokulturowego wydają się spełniać na gruncie konsumpcjonizmu. Nie jest to dostępne wszystkim, a poza tym jakoś odbiera zasoby zbyt wielu.
Jednocześnie, nawet w nie bardzo etnicznie złożonych społeczeństwach (jak np. polskim) istnieją co najmniej dwie kultury, między którymi napina się życie pojedynczych ludzi – lokalna kultura i jej medialne wyobrażenie. Współcześnie wyraża się to często w pojęciach globalność i lokalność (oraz glokalizacja – rzekome dopasowywanie się globalności do lokalności). Na tle tak rozumianych problemów międzykulturowości istotna staje się umiejętność wypracowywania inkluzywnego rozumienia pojęcia MY. I chyba dużo (nie tylko pozytywnych) skutków takiego myślenia jest na obrazkach „Oporu na styku kultur”.
Dobrze jest jednak pamiętać, że tak rozumiana edukacja międzykulturowa podpada pod pedagogikę krytyczną (link odsyła do angielskiej wersji artykułu w Wikipedii, bo w polskiej wersji [jeszcze] nie ma takich rzeczy), a filozoficznie/politycznie pod komunitaryzm (też do ang. wersji, bo w polskiej ten problem jest częścią serii 'chrześcijańska demokracja').
Myśląc o tej [nie]możliwej wielokulturowości może warto szukać i przyglądać się jak INNI próbują rozwiązywać swoje problemy, jak dzięki identyfikacji problemów swoich społeczności, inicjatywie i włączaniu kolejnych zainteresowanych udaje się (przynajmniej lokalnie) wyeliminować dyskursy oparte na wykluczeniu, fundamentalizmie czy rasizmie.
Kilka moich niedawnych inspiracji to:
Slow Food Movement – próba zachowania spokojnego rytmu życia, obrona prawa do ciszy, naturalnych smaków, (bio)różnorodności itp. Udaje się nawet całe miasta włączać do tego ruchu i chronić przed dewastującą życie mieszkańców konsumpcyjną turystyką.
Yes Men – grupa aktywistów kradnąca tożsamość organizacjom deklarującym pomoc światu, by podczas wystąpień na międzynarodowych konferencjach otwarcie mówić o motywach i charakterze podejmowanych działań.
Reclaim the Streets – akcje czasowego przejęcia kontroli nad częściami ulic lub autostrad, podczas których w atmosferze zabawy i przy muzyce przystosowuje się kawałek świata dla ludzi pozbawiając go korporacyjnych etykietek i np. przerabiając te miejsca miejsca w parki.
Street Art – jako zespół aktywności (zwykle bezprawnej) w poszerzonej przestrzeni publicznej (właczając media i przestrzeń odzyskiwaną) np. vlepki, (post)graffiti, happening, plakat, szablon.
Flash mob – przypadkowi ludzie odgrywają absurdalne sceny w przestrzeni publicznej. O miejscu i scenariuszu dowiadują się przez Internet. Działania takie przyciągają uwagę mediów, a niektóre z nich prawdopodobnie wykorzystywane są do promocji miejsc.
Alternate Reality Game – rodzaj gry, gdzie używa się rzeczywistości, korzysta się ze zbiegów okoliczności lub wprowadza dodatkowe informacje np. przez użycie mediów tak, by zaangażować graczy w odkrywanie narracyjnej opowieści o świecie wyimagowanych bohaterów. Nie wiadomo, co jest rzeczywistością, a co grą. Hasłem gry jest 'To nie jest gra'. Stosowana do promocji nowych produktów lub wydarzeń typu premiera filmu.
Wszystkie one doprowadziły mnie (z powodu patologicznej wręcz chęci URZECZYWISTNIANIA) do koncepcji, którą w skrócie nazwać można IOUKDRPP. Interdyscyplinarny Otwarty Uniwersytet Kolektywnych Działań Reanimujących Przestrzeń Publiczną to zorganizowany opór przed delegitymizacją działania jako zawsze politycznego i o nieprzewidywalnych konsekwencjach. Poza tym, jest to okazja do u-życia nauk przyrodniczych wespół ze społecznymi.
Uniwersytet, dlatego że obecności w przestrzeni publicznej i konsekwencji nieobecności trzeba uczyć
Interdyscyplinarny, bo zarówno przygotowania pedagogizujących akcji bezpośrednich, przewidywanie ich konsekwencji i ocena skutków wymagają wiedzy wszelkiego pochodzenia (psychologia, socjologia, prawo, teatr, sztuka, informatyka, chemia, fizyka, architektura, ekonomia itp.)
Otwarty, dlatego że różnorodność i dostępność to nie tylko cel, lecz i życie codzienne.
Kolektywnych, ponieważ indywidualne działania giną w szumie, łatwiej je represjonować, są mniej skuteczne.
Reanimujących przestrzeń publiczną, dlatego że przestrzeń publiczna była wspólna, a być przestaje. Już nawet wartość istnienia przestrzeni publicznej przestaje być rozumiana.
Metody chyba takie:
Konsensus – sposób podejmowania decyzji uwzględniający wszystkich zainteresowanych. Chodzi o to, by dzięki różnorodności poglądów w grupie generować lepsze propozycje lub rozwiązania – nie polaryzować dla samej polaryzacji.
Akcja bezpośrednia – odpowiadanie rozwiązaniem na zaistniały problem lub wymuszanie zajęcia się przemilczanym problemem. (nie patrz: terroryzm)
Zmiana kulturowa – generowanie zmiany przez tworzenie sytuacji, w których grupa ludzi zaczyna działać tak, jak gdyby przyszłe reguły już działały.
A ponieważ problem edukacji międzykulturowej był mi niejako zadany (zaliczenie przedmiotu Podstawy animacji), więc nawet misję i wizję takiego przedsięwzięcia udało się napisać.
Misja: Ułatwiać zaspokajanie potrzeby kształtowania otoczenia przyjaznego ludziom. Emancypować indywidualistów do kolektywnych działań naprawczych w przestrzeni publicznej.
Wizja: Myśleć i działać, przemyśleć i propagować takie zmiany w świecie, by był dla wszystkich i dla każdego.
Pytanie, czy coś takiego może zaistnieć, oczywiście się narzuca. Bez względu na odpowiedź jest jeszcze i drugie: czy nasza edukacja „na styku kultur” nie dryfuje w tym kierunku ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz