Dom i wartości rodzinne cenione są przez zapracowanych ludzi coraz bardziej, ze względu na rosnącą niepewność w czasach globalizacji, jak dowodzi Richard Sennet w artykule „Elastyczne miasto obcych sobie osób”. O tym, że złudna jest pewność tego, że ma się swój dom przypomina obecność bezdomnych.
Mieszkańcy „amerykańskiego koszmaru” próbują odgrodzić się od bezdomnych, za wszelką cenę zachować odrębność. Są gotowi zabijać, gdy ich bliscy z niezrozumiałą dla nich łatwością przemieniają się w bezdomnych. Przerażeniem napawa ich fakt, że niektórzy bezdomni na powrót zasiedlają domy – nie sposób ich przecież wtedy odróżnić od mieszkańców. Rada miasta akceptuje absurdalne pomysły obywateli, byle tylko pozostać w logice amerykańskiego marzenia z jego afirmacją użyteczności, przedsiębiorczości i wytrwałej pracy. Przegrani to przecież nie my. A już w XX wieku Jung radził pacjentom podejmowanie konfrontacji z postaciami, które goniły ich we snach. Zwykle okazywało się, że ludzie uciekali przed samymi sobą.
Film świetnie też pokazuje jak współcześnie językiem medycyny nazywa się problemy społeczne. Czy organy wewnętrzne bezdomnych różnią się od naszych? Dzieci z South Parku dowiadują się, że nachalna obecność bezdomnych wynika z niewłaściwego funkcjonowania mózgu tych ludzi! Wydaje się to oburzające, ale nie zapominajmy, że kryzys stosunków pracy przyzwyczailiśmy się nazywać „wypaleniem zawodowym”.
Rozwiązanie znalezione w filmie było felerne, ale może w duchu pedagogiki Deweya. Dzieciom udało się przecież odkryć prawdziwą przyczynę inwazji bezdomnych, a także twórczo zrekonstruować mechanizm uwalniania się od nich. Zrobiły to jednak, by ratować swoich rodziców przed samozagładą, więc może działania dzieci można dać za wzór pedagogiki miejsca (w rozumieniu Gruenewald, patrz: tekst na seminarium), której jednym z haseł jest przecież dekolonizacja (w filmie zrealizowana) i powtórne zasiedlenie. Być może perspektywa przedstawionej w filmie pedagogiki jest jednak nie dość ekologiczna jak na pedagogikę miejsca, bo – parafrazując hasło sprzeciwu Afro-Amerykańskich rodzin wobec nieuwzględniania konfliktu klasowego w ruchu ekologicznym - „głównym problemem ekologicznym South Parku są bezdomni”.
Sennet twierdzi, że
współczesne miasto rozkłada się jak akordeon, aby przyjąć nowe fale imigrantów bez różnicy, skąd pochodzą. Złe jest natomiast to, że przystosowanie, które zasadza się jedynie na poszanowaniu odrębności, wróży rychły koniec praktyk obywatelskich – a zatem umiejętności rozumienia różnych, nie zawsze zbieżnych interesów. W podobny sposób możemy się spodziewać zatracania się zwykłej ludzkiej ciekawości, którą budzą w nas inni.I chyba coś jest w tym szerzącym się braku ciekawości. Żeby przestać bać się koszmaru i znaleźć właściwe rozwiązanie wystarczy wysłuchać tego, o co bezdomni przez cały czas prosili. Prosili o JAKĄŚ ZMIANĘ, a mieszkańcy myśleli, że chodzi o TROCHĘ DROBNYCH (some change).