26 stycznia 2007

FaceJam the Planet














Dziś akcja FaceJam the Planet na rzecz uwolnienia tybetańskiego mnicha i działacza Tenzina Deleka Ripoche. Został on skazany przez chińskie władze na karę śmierci zmienioną potem dzięki presji narodowej na dożywotnie więzienie. Organizacja Students for a Free Tibet dąży do uwolnienia go z więzienia, między innymi poprzez pokazywanie jego twarzy w miejscach publicznych i dzięki temu wywarcie większej presji na władze chińskie. Każdy może wziąć udział w akcji wywieszając zdjęcie Tenzina w miejscu publicznym (na uniwersytecie, w pobliżu ambasady chińskiej itp.), organizując Flashmob, używając zdjęcia Tenzina przy swoim profilu na forach itd. Można też podpisać list do władz chińskich żądając uwolnienia mnicha.

24 stycznia 2007

Pożegnanie z Ryszardem Kapuścińskim

Zmarł Ryszard Kapuściński - znakomity reporter i niemal guru dla wszystkich interesujących się innymi kulturami. To właśnie on budził w swoich czytelnikach, w tym i we mnie, potrzebę podróżowania, poznawania świata. Pamiętam jak pytana, kim chcę zostać "jak będę duża" odpowiadałam, że ... "będę Ryszardem Kapuścińskim".

Poniżej tłumaczenie fragmentów wywiadu z marca 2006, przeprowadzonego przez Björna af Kleen i opublikowanego w szwedzkiej gazecie Sydsvenska Dagbladet.

Ma Pan 74 lata. Dalej jeździ Pan zawodowo?

Latem jadę na wyspy Pacyfiku, żeby zebrać materiały do książki o wielokulturowości XXI wieku. Co to jest wielokulturowość i jakie są jej konsekwencje? Jadę na wyspy pacyficzne i to będzie punkt wyjścia mojej refleksji wokół wielokulturowości. Społeczeństwo wyspowe składające się z małych grup etnicznych.

A właśnie. Miałem Pana zapytać o pojęcie wielokulturowości, nagle stało się ono prowokacyjne.

Dziś toczy się wokół niego ogromna dyskusja. Albo jest się za, albo przeciw.

Ale po atakach terrorystycznych w Londynie i sprawie z podobiznami Mahometa pojęcie to naładowane jest negatywną energią. Zwolennicy idei wielokulturowości, tego by różne kultury żyły obok siebie, są dziś nazywani relatywistami, przymykającymi oczy na totalitarne cechy występujące w innych kulturach.

Pan mówi o obecnych zdarzeniach. Ja szukam szerszego obrazu.

W świetle historii dzisiejsze konflikty są logiczne, nieuniknione. Ludzie wierzą w różnych bogów, pochodzą z innych kręgów kulturowych. Konflikt jest tak naprawdę dużo większy niż te pojedyncze zdarzenia i będzie trwał przez wiele czasu i wiele pokoleń. Patrząc z punktu widzenia historii, rozwiązywanie konfliktów między cywilizacjami zajmowało tysiąclecia, dziś wszystko idzie szybciej, ale to nie znaczy, że konflikty znikają. [...] Zmienianie poglądów na wielokulturowość ze względu na występujące incydenty oznacza ignorowanie szerszego obrazu, ignorowanie rzeczywistości.

[...]

Wydaje się Pan niemal fizycznie zakochany w wielokulturowości.

To kwestia definicji. Jedna z definicji wielokulturowości to zostawienie innych kultur w spokoju. To w praktyce oznacza apartheid.

Ja wierzę w wielokulturowość opartą na dialogu. Najważniejszym słowem XXI wieku powinna być dyskusja.

Widział Pan więcej konfliktów religijnych i kulturowych niż większość ludzi. JAk to się dzieje, że ciągle wierzy Pan w dialog?

Nie ma alternatywy! Dzisiejszy człowiek jest pełen sprzeczności. Z jednej strony jesteśmy świadkami nieuniknionego procesu globalizacji, a z drugiej - myślimy tylko o naszym plemieniu, naszych interesach, naszej religii. Wydaje się, że nie dochodzi w nas do kontaktu między tymi uczuciami.

[...]

Dlaczego nie zostanie Pan w domu i nie wykłada?

Uwielbiam podróżować, to moja pasja, moja fascynacja. To moje hobby. Nie potrafię inaczej żyć.

15 stycznia 2007

Polak, Katalończyk – dwa bratanki :)

Ostatnie dni upłynęły pod znakiem „badań” komparatystycznych, które czasem przeciągały się do późnych godzin nocnych. Oto garść informacji zebranych podczas tych usilnych prób:)

Po pierwsze globalizacja w ujęciu entomologicznym i botanicznym ma wspólne aspekty w Polsce i Katalonii:

kasztanowce w obu krajach atakuje szrotówek kasztanowiaczek; wiązy dziesiątkuje holenderska choroba wiązów; charakterystyką katalońską jest natomiast pasożyt atakujący palmy (sprowadzone na te tereny z Afryki, podobnie jak sam pasożyt) oraz inwazja komarów tygrysich (z Azji).

(to tak dla poszerzenia horyzontów międzygatunkowych, a dla zwolenników monarchii nawet między-królestwami)

Po drugie, niektórzy Hiszpanie kiedy chcą okazać swoje lekceważenie Katalończykom nazywają ich POLAKAMI.

Różne są teorie dlaczego akurat Polacy: nr 1 brzmienie języka polskiego kojarzy się z katalońskim, nr 2 kataloński jest dla Hiszpanów równie trudny do zrozumienia jak polski, nr 3 Hiszpanie są zamknięci na odmienności, nie rozumieją ich itd. (Hiszpanie, czyli wszyscy którzy sami siebie określają tym mianem).

Reakcja Katalończyków na takie traktowanie wydaje mi się naznaczona poczuciem humory bliskim Polakom – uznali oni, że można się z tego tylko śmiać.

3. program telewizji katalońskiej (TV3) emituje program satyryczny poruszający tematy społeczno-polityczne pt. Polònia (o dziwo z pisownią stylizowaną na cyrylicę :P). Tutaj można obejrzeć fragmenty programu.

Co więcej Monty Python i Czarna Żmija zdają się być nadal popularni także w Katalonii – podobne poczucie humoru zbliża :).

To nie koniec polskich odniesień!

Jak TV3 mogła nazwać program poświęcony piłce nożnej, w której rozkochani są fani FC Barcelona (pieszczotliwie – Barça )? Oczywiście stolicą piłki nożnej jest Barçòvia (w hiszpańskim „v” najczęściej wymawiane jest jak polskie „b”)!!

To koniec kolejnej dawki moich katalońskich impresji. Wnioskuje każdy za siebie :) Dodam tylko, że niektórzy Katalończycy stwierdzili, iż wolą być nazywani Polakami niż Hiszpanami.

 

6 stycznia 2007

Trzech na jednego!!!

Z cyklu katalońskie impresje :)

Dziś w Katalonii dzień prezentów - Dzień Trzech Króli.
To nie czerwony przedstawiciel Coca Coli wręcza dzieciom prezenty, ale właśnie Mędrcy.
Ich przenośne pałace od kilku dni były rozstawione na ulicach, a dzieci mogły osobiście z nimi porozmawiać. Ciągle żywa jest też tradycja pisania listów właśnie do Trzech Króli, nawet czekoladowe figurki produkowane są z ich podobiznami, a w piekarniach króluje ich ciasto - Tortell de Reis.
Lecz mimo, że jest trzech (a z Tio nawet czterech) na jednego, to Mikołaj zdaje się zagarniać sporą część przestrzeni publicznej - to jego liczne podobizny wiszą na balkonach, ale np. w bibliotece miejsckiej w Viladecans i na plakatach urzędu miasta Mędrcy wciąż trwają niewzruszenie :).
Zwolennicy wielokulturowości się cieszą, że wielość trwa. Właściciele sklepów także, bo okres zakupów świątecznych wydłuża się do 6. stycznia, więc wyprzedaże dopiero 8. :P
Dzieci też się cieszą, bo niektóre z nich dostają część prezentów w Boże Narodzenie (mogą się wtedy nimi bawić przez całe ferie) a drugą turę prezentów na Trzech Króli.

Cóż sporo ludzi zadowolonych, więc nie wnikam już w rozmiary "szalonej konsumpcji".
Nie będę psuć świątecznego nastroju :P
Po namyśle dodaję coś do poczytania o neuroekonomii - w związku z szałem zakupów :P


 

2 stycznia 2007

Noworoczne Wyzwania

Ja również wszystkim życzę udanego Nowego Roku! Lepszego i jeszcze bardziej międzykulturowego! :)))

To ostatnie może się szybko spełnić, bo Nowy Rok witamy już w większej Unii Europejskiej, poszerzonej o Rumunię i Bułgarię. Kraje te obchodziły wejście do wspólnoty hucznie, a w Ruse (gdzie jeszcze w te wakacje spędziłam ładnych kilka godzin) uroczyście zniesiono granicę rumuńsko-bułgarską.

Jakie będą inne konsekwencje rozszerzenia? Sami Bułgarzy i Rumuni zastanawiają się, czy ich kraje nie zaczną pustoszeć, ale nie tylko oni – część krajów Unii Europejskiej, np. gościnna dla nas Wielka Brytania, zamknęły rynki pracy dla nowych „UEuropejczyków”. Polska rynki otworzyła, co może wiązać się z nowymi wyzwaniami dla naszego kraju.

Nie jesteśmy może rajem dla imigrantów, przynajmniej jeśli chodzi o możliwość dostania dobrze płatnej pracy, ale kto wie, może i u nas częściej będzie słychać na ulicach rumuński, bułgarski czy romski. Jak poradzimy sobie z integracją nowych obywateli? Przecież juz dziś, mimo że ludności świata przybywa, nie chcemy ratować gospodarki zapraszając „Obcych”, ale wolimy rozdawać coraz większe becikowe... Politycy odwołują się wciąż do wartości narodowych, a w podręcznikach do szkoły podstawowej dzieci piszą po śladzie „Jestem Polakiem” (nie ma innych opcji, np. „Jestem Ukraińcem/Niemcem/Kaszubą” czy choćby „Polką”).

Miejmy więc nadzieję, że rok 2007 będzie przełomowy, nie tylko pod względem liczby imigrantów w Polsce, ale także jeśli chodzi o wprowadzanie nowych, dobrych rozwiązań w zakresie integracji.

1 stycznia 2007

Stypendialnej emigracji ciąg dalszy – Sylwester w Katalonii

W trakcie przygotowań do sylwestrowej zabawy moja znajoma spytała czy w Polsce jemy w Sylwestra. Odpowiedziałam, że oczywiście jemy i pijemy jak na na wszystkich imprezach. Na to ona, ale czy jemy o 24. Zadziwiło mnie to, w końcu niektórzy może jedzą dokładnie o 24.00 (choć spora część otwiera wina musujące, całuje i ściska się nawzajem). Okazało się, że katalońskim zwyczajem z każdym uderzeniem zegara należy zjeść (albo choć włożyć do ust) jedno winogrono. Jeśli uda się w ten sposób zjeść wszystkie 12 winogron zapewnia to pomyślność w nowym roku.

Była to moja pierwsza próba takiego zapewnienia sobie szczęścia, więc nie do końca się udała :P. Po 12 uderzeniu ciągle zostały mi 4 winogrona (co i tak zostało uznane za wyczyn, bo niektórym bardziej doświadczonym zostało więcej; byli też tacy którym się udało – z moich obserwacji wynika, że najlepszą metodą jest metoda „na chomika” :), następnym razem zastosuję właśnie ją.).
Potem przyszedł czas na kataloński odpowiednik szampana - wino musujące cava.
Teraz przez cały rok 2007 będę testować ile szczęścia zapewnia 8 winogron (choć uznaliśmy, że jeśli pijąc cavę jak najszybciej zje się pozostałe winogrona to zwiększa się swoje szanse ;P).

Czas na życzenia na rok 2007 (uznany przez niektórych za rok Jamesa Bonda :P)!!
Życzę wszystkim, aby ten rok był lepszy niż poprzednie albo pozytywnie inny :)
Oddaję w na tę sprawę całą „moc” moich bonusowych winogron :)
Un Bon Any Nou 2007