1 stycznia 2007

Stypendialnej emigracji ciąg dalszy – Sylwester w Katalonii

W trakcie przygotowań do sylwestrowej zabawy moja znajoma spytała czy w Polsce jemy w Sylwestra. Odpowiedziałam, że oczywiście jemy i pijemy jak na na wszystkich imprezach. Na to ona, ale czy jemy o 24. Zadziwiło mnie to, w końcu niektórzy może jedzą dokładnie o 24.00 (choć spora część otwiera wina musujące, całuje i ściska się nawzajem). Okazało się, że katalońskim zwyczajem z każdym uderzeniem zegara należy zjeść (albo choć włożyć do ust) jedno winogrono. Jeśli uda się w ten sposób zjeść wszystkie 12 winogron zapewnia to pomyślność w nowym roku.

Była to moja pierwsza próba takiego zapewnienia sobie szczęścia, więc nie do końca się udała :P. Po 12 uderzeniu ciągle zostały mi 4 winogrona (co i tak zostało uznane za wyczyn, bo niektórym bardziej doświadczonym zostało więcej; byli też tacy którym się udało – z moich obserwacji wynika, że najlepszą metodą jest metoda „na chomika” :), następnym razem zastosuję właśnie ją.).
Potem przyszedł czas na kataloński odpowiednik szampana - wino musujące cava.
Teraz przez cały rok 2007 będę testować ile szczęścia zapewnia 8 winogron (choć uznaliśmy, że jeśli pijąc cavę jak najszybciej zje się pozostałe winogrona to zwiększa się swoje szanse ;P).

Czas na życzenia na rok 2007 (uznany przez niektórych za rok Jamesa Bonda :P)!!
Życzę wszystkim, aby ten rok był lepszy niż poprzednie albo pozytywnie inny :)
Oddaję w na tę sprawę całą „moc” moich bonusowych winogron :)
Un Bon Any Nou 2007

 

Brak komentarzy: