Czekając na najnowszą książkę Naomi Klein (czekam w kolejce w bibliotece) "The Shock Doctrine: The Rise of Disaster Capitalism" przysłuchiwałem się rozmowie autorki z wieloletnim przewodniczącym Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej US of A Alanem Greenspanem. Mimo przewagi wiedzy, na zarzut wprowadzania neoliberalizmu przy pomocy przewrotów, Greenspan dał się wypuścić w wypowiedź:
"The question you have to answer, however, is: what system works better? And I think the evidence going back to the Enlightenment of the early part of the eighteenth century and all of the events that occurred with respect to what’s happened to the world since then has demonstrated that this system is the only one that seems to work well. I mean, all forms of socialist structure, which you seem to be implicitly in favor of, have failed."
Czyli historyczna konieczność, TINA, koniec historii itp.
Nic jednak nie trwa wiecznie, a najnowsza książka Klein, poza amerykańskimi okropieństwami, pokazuje narzędzie które niekoniecznie musi być wykorzystywane przeciwko dobrom publicznym. Szok można zaaranżować każdemu, kto akurat zajęty jest czym innym. I jak tu nie pomyśleć o giełdowym krachu?! Skoro go nie ma, to znaczy że nadchodzi. Biorąc po uwagę: kurs dolara, ceny ropy, przewartościowanie cen nieruchomości; wysokość zadłużenia publicznego USA i zadłużenia mieszkańców (kredyty hipoteczne) - to już samo to wydaje się niebezpieczne. Do tego dochodzą: ciągnąca się wojna i coraz częstsze katastrofy ekologiczne. Kondycja korporacji, a co za tym idzie - stan oszczędności emerytalnych nigdy wcześniej nie zależał tak bardzo od ich finansowych aktywności, wszystko co "rzeczywiste" ulokowano w Chinach. Imperium jest w stanie wytrzymać uwikłanie (nawet globalne) w jeden typ konfliktu, ale czy wytrzyma nałożenie się kilku typów problemów? Wydaje się, że jedyne co trzyma indeksy w górze to inercja zbiorowego optymizmu.
Natchnieni energią z kosmosu, ekologiczni aktywiści (nie wszyscy) często chwytają się za ręce i wspólną medytacją chcąc przenieść współtowarzyszy braci i siostry na wyższy poziom optymizmu, gdzie wszystkie problemy rozwiązują się same. Optymizm wbudowany jest we wszystko: od językowych konwencji, nawet przez pedagogikę krytyczną (empowerment), po oczekiwania dotyczące kursów giełdowych. Większość "strategów" po przeprowadzeniu np. analizy SWOT chce koncentrować się tylko na Możliwościach. DYGRESJA: Niezwykłym wprost przykładem porażenia optymizmem jest dla mnie współpraca duńsko-amerykańsko-grenlandzka, która układa się miło, mimo że priorytetem jednej ze stron jest koncentracja na tzw. nieuchronnych możliwościach (czytaj: stopienie się lodowca), czyli de facto na sytuacji, w której jeden z partnerów zostanie zatopiony. I nie budzi to oburzenia w Danii. Tak jak amerykańskie filmy nie są możliwe bez happyendów (prócz kilku wyjątków), tak giełdowy kapitał nie może mnożyć się (czyli istnieć) bez optymizmu.
Podobno optymistyczną odpowiedzią na diagnozę stanu rzeczywistości (czyli na pesymizm) "No Logo" Naomi Klein był film "The Take", gdzie pokazywano jak kryzys ekonomiczny w Argentynie otworzył przestrzeń do tak radykalnych działań jak przejmowanie fabryk przez robotników (spełnienie marzeń nie tylko anarcho-syndykalistów). Odebrałem jednak ten film jako szczególnie pesymistyczny, a jego przygnębiającą końcówkę zebrać można nawet w maksymę: cokolwiek wymyślisz i spróbujesz realizować, musisz umieć obronić to przed policją. Nie wszystkich pociągają mocno skonwencjonalizowane walki uliczne. Skonwencjonalizowane, bo przecież nie chodzi w nich o to, żeby wygrać - wtedy przecież wchodzi wojsko! A do (coraz bardziej i częściej) zawodowych żołnierzy nie wyjdą matki i siostry z kwiatami. Zawodowa armia uniemożliwia obalanie reżimów w stylu kolorowych rewolucji, czyli zgodnie z instrukcjami z symulatorów. Widok przedstawicieli argentyńskiej klasy średniej niszczących witryny banków i bankomaty pozostają jednymi z najzabawniejszych scen filmu.
W oczekiwaniu na to, co nieuchronne można pomyśleć nad granicami tego, co możliwe - nad zrębami nowego porządku (porównaj). Pojawia się tu oczywiście problem środków i celów. Ale być może "przepełnienie" środków ułatwi refleksję nad pustymi/czekającymi celami.
Zmiany prawa handlowego, a w szczególności funkcjonowania spółek akcyjnych mogłyby być nawet takie:
[więcej inspiracji szukaj w "The Corporation: The Pathological Pursuit of Profit and Power"]
Kapitalizm to niezwykle żywotny system i pewnie zacząłby żywić się tymi ograniczeniami kanalizując energię vulgus oeconomici w obszarach, na których rynek tworzy najmniej efektów ubocznych.
Terapeutyczny mógłby okazać się też odwrót od indywidualizmu przez uczynienie podmiotem nie jednostki, ale choćby pary. Przynajmniej w sferach kontrolowanych przez państwo. Tak, by nie można się było ubiegać o stypendia w pojedynkę, bilety wstępu też zawsze były zbiorowe; pojedynczo nie można by jeździć samochodem; prace magisterskie tworzone w parach byłyby wtedy pewnie dwie; nagrody i odznaczenia też można by przyznawać na ogół kolektywom. A pojedynczo można by popełniać przestępstwa i zajmować cele ;)
Oczywiście należałoby sie też przyjrzeć 'dawnym' pracownikom usług reklamowych i kredytowych. Może jakaś lustracja? Odsunięcie od możliwości pełnienia funkcji publicznych wszystkich skorumpowanych myśleniem typu homo homini lupus wydaje się trochę zbyt... pochopne, ale przecież to nie na zawsze.
Większość ludzi chyba skłonnych jest czekać aż na zmiany zdecydują się Amerykanie Północni. Sądząc po aktywności Naomi Klein Kanadyjczycy starają się przynajmniej coś proponować. Ale ich południowi sąsiedzi... możliwości tzw. społeczeństwa obywatelskiego wielu skłonnych jest oceniać po dotychczasowych efektach - 150 lat od wojny domowej, a oni tam wciąż nie zdołali się rozbroić.
3 komentarze:
Strach przed ogólną obsuwą czuć w dzisiejszym artykule w Gazecie "Kredyt..." http://www.gazetawyborcza.pl/1,82709,4646899.html
Pomysł z uprzywilejowywaniem par wydaje się na pierwszy rzut oka zabawny, zaraz potem poważny.
Warto śledzić, jakie będą jego losy.
W Szwecji można pisać po 2 mgr, nie wiem tylko czy na wszystkich uczelniach i wydziałach. Frustracja indywidualizmem pojawia się, gdy chce się wspólnie z kimś skorzystać np. z europejskich stypendiów. System, mimo że rozbudowany, to jednak raczej nie zachwyci pary studentów, zwłaszcza jeśli studiują co innego :|
Prześlij komentarz