Elastyczne formy zatrudnienia jakie znacie są niczym wobec tego, co czeka nas w niedalekiej przyszłości. Japończycy już stworzyli serwis
OTET.JP (o serwisie
tu), który z czasem ma szanse stworzyć raj nieodróżnialny od piekła. Początkowa idea jest prosta - Otet to sieciowa giełda pracy, lecz zamiast komputerów, łączy posiadaczy telefonów komórkowych. Niewielka różnica? Ponieważ telefony korzystają z GPS, serwis umożliwia płynne dopasowywanie się ofert do aktualnej pozycji użytkownika/pracownika. Spacerujesz po mieście i nagle dowiadujesz się, że w restauracji opodal potrzebny jest ktoś do pozmywania naczyń, albo zastępstwo w pobliskiej szkole. Wiarygodność pracodawcy możesz oczywiście sprawdzić przeglądając komentarze poprzednich pracowników. A gdyby tak połączyć serwis z zaawansowanym systemem monitoringu? Wtedy wycenie można by poddać wszelkiego typu aktywności spontanicznie pojawiające się w przestrzeni publicznej! A zamiast na komórce wysokość honorarium wyświetlana byłaby na ekranie specjalnych okularów (A może implanty? Na implanty to trzeba sobie zasłużyć!). Wrzucenie leżącego na chodniku papierka do śmietnika, pomoc starszej pani w przejściu przez jezdnię, umycie szyby w samochodzie, pomoc w ustawieniu towaru na półkach, chwilowe zastąpienie sprzedawcy w sklepie, wskazanie drogi zagubionemu turyście - te wszystkie drobne aktywności/uprzejmości, do których tak trudno było kiedyś przekonać młodych ludzi mogą zostać wycenione! Ale oczywiście nie tylko to. Jest także miejsce na specjalne oferty. Inteligentny system identyfikacji i zarządzania może wycenić, ile warte jest nakłonienie innego przechodnia do przystąpienia do naszego serwisu. Można będzie zarobić zachęcając wagarowicza do powrotu do szkoły, a trochę mniej jeśli uda się jedynie zatrzymać go na miejscu do czasu przybycia policji. Niesłychanym szczęściem zawodowym byłoby znalezienie się w pobliżu napadu na bank - jeszcze przed bohaterskim zatrzymaniem bandytów człowiek mógłby sobie skalkulować ryzyko, wiedząc na pewno, ile taka dorywcza praca jest rzeczywiście warta. Byłoby też z pewnością miejsce na wspólną zabawę. Wyobraźcie sobie użytkownika, który mając trochę pieniędzy do wydania zaproponuje pewną sumę każdemu, kto w określonyym miejscu i czasie spontanicznie zacznie udawać np. żabę. Przy odpowiednich środkach flash-moby mogłyby w końcu osiągnać jakieś poważniejsze rozmiary. A działania szkodliwe społecznie nie będą wyceniane, co powinno zniechęcić zwłaszcza ludzi zainteresoanych szybkim wzbogaceniem się. Oczywiście efektywność sieci zależy od jej gęstości i zasięgu. Mogłoby się zdarzyć i tak, że wędrując po mieście weszlibyśmy na obszar, gdzie nikt niczego nie proponuje. Ale inteligentny program nawigacyjny mógłby nas przed takimi miejscami chronić i zawczasu ostrzegać.
Dorywczy pracownik wiódł będzie spontaniczne życie. Nie będzie znał miejsca ani godzin swej pracy. Wychodząc z domu będzie jak
włóczęga nomada przecinał szlaki bez z góry określonego celu. Swoim zaangażowaniem w sprawy społeczne przypominał będzie prawdziwego aktywistę, zaangażowanego na poziomie dawniej możliwym do osiągnięcia jedynie anarchistom, ludziom głęboko religijnym lub zideologizowanym. Oczywiście zawsze są kontestatorzy, ale każdy człowiek jako pełnoprawny użytkownik będzie mógł proponować innym zmienianie świata na jeszcze lepszy, a jego/jej oferta wraz z proponowaną ceną zostanie błyskawicznie zweryfikowana przez rynek.
Czy twoja szkoła przygotowuje cię do takiej przyszłości?
Czy związki zawodowe są komukolwiek potrzebne?
Czy cenisz sobie własną (!) elastyczność?
Czy chcesz być policjantem lub strażakiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz