Policja organizuje obławy na szkoły publiczne, bo stały się one częścią ruchu oporu przeciwko polityce wysiedlania nielegalnych imigrantów. Prawo zabrania deportacji, która podzieliłaby rodziny. Dlatego dziećmi (często przecież urodzonymi we Francji), których rodzice zostają aresztowani, opiekują się inni rodzice lub nauczyciele uniemożliwiając w ten sposób deportacjęBBC.
Organizacją działającą na rzecz edukacji bez granic jest sieć Réseau Éducation Sans Frontières. Tam znalazłem ten apel. Treść przesłania poniżej.
„Bez papierów” to ktoś kto nie ma pozwolenia na pobyt, nawet jeśli jest we Francji od bardzo dawna.
Jak wielu z was, nasi rodzice pochodzą z innych miejsc.
Uciekli od przemocy, biedy.
Przybyli tutaj pracować i dać nam lepsze życie.
Niektórzy z nas tu się urodzili.
Bez z czy z papierami, Francja jest naszym krajem.
Żyjemy w czynszowych domach, umeblowanych mieszkaniach, stłoczeni w pokojach.
Każdego dnia, boimy się.
Jesteśmy przerażeni tym, że nasi rodzice mogą zostać aresztowani przez policję, gdy idą do pracy, kiedy jadą metrem.
Obawiamy, że zostaną zamknięci w więzieniu, że nasze rodziny zostaną rozdzielone i że odeślą nas do krajów, których nie znamy.
Mamy to na uwadze przez cały czas.
Nawet gdy jesteśmy w szkole.
Czy to normalne, aby bać się idąc do szkoły?
Ostatniego lata my i nasi rodzice byliśmy pełni nadziei, że ten koszmar się skończy. Mieliśmy nadzieję, że w końcu dostaniemy te pozwolenia.
Wypełniliśmy dokumenty, spędziliśmy dni i noce w kolejkach przed komisariatami.
Zarejestrowaliśmy się w biurach.
Myśleliśmy, że dostaniemy pozwolenia, że będziemy w porządku, że ten koszmar się skończy.
Wypełniliśmy wszystkie kryteria, a zostało nam powiedziane: Nie!
Bez uzasadnienia.
Teraz jesteśmy zagrożeni i musimy się ukrywać.
Dlaczego jest tak nie fair?
Nie chcemy żyć w strachu nigdy więcej.
Chcemy, żeby Francja nas zaadoptowała.
Chcemy mieć pozwolenia na pobyt, chcemy być w porządku.
Pozwólcie dorastać nam tutaj!
2 komentarze:
To kolejny dowód na to, że tylko świadomość istnienia wspólnego wroga może pozwolić na konstruktywne działania. Oczywiście wrogiem jest neoliberalizm, coraz bardziej zmilitaryzowany niż "zgospodaryzowany", współpracujący ściśle z lokalnymi stróżami. Najgorsze, że rolę służebnych stróżów przejmują poszczególne państwa, ostatecznie odchodząc od idei państwa opiekuńczego, które troszczy się o swoich obywateli i wyższe niż rynkowe wartości. Jak widać, paradoksalnie, instytucje przeznaczone do reprodukcji systemu i umacniania jego struktur, mogą okazać się świetnym narzędziem walki ze złem.
Myślę, że jako opozycja, która jest bardzo zróżnicowana, powinniśmy toczyć nieustanną wewnętrzną debatę, ale jednocześnie musimy ustalić, zdefiniować wspólnego wroga. Tylko wtedy realna zmiana jest możliwa. Tak myślę...
"El Enemigo Común" nawet film o tym zrobili w Amerykach http://nastyku.blogspot.com/2007/02/wsplny-wrg.html
Dobrze, że ten radiowóz we Francji zniszczyła dyrektorka, bo po naszych wpisach można by sądzić, że...hmmm... chłopcy idą na wojnę :))))
No, ale rzeczywiście jest problem z wrogiem i nie tak łatwo odpowiedzieć na pytanie czego bardziej nie lubisz faszyzującego państwa czy korporacyjnego feudalizmu. Przybliżając nieco, czy wolimy zostać "umundurowani" czy spędzać po 12h w pracy? (Żeby nie było niedomówień, na podobne pytanie "Kogo bardziej kochasz mamusię czy tatusia?" chyba najlepiej odpowiedzieć 'spier...' [komenty na blogach też podlegają Prawu Prasowemu, a dawno nie zaglądałem, więc nie wiem czy mogę dokończyć!]
A to co piszesz o szkołach... podobno o tym pisał GIROUX (kontekst amerykański), że szkoły PUBLICZNE są ostatnią, nieposegregowaną przestrzenią publiczną. Stąd OPÓR :)
U nas te resztki to nie wiem gdzie są.
Prześlij komentarz