21.06.2005 Jak my to robimy, że jesteśmy tacy wspaniali?! Myles Wickstead - sekretarz powołanej przez rząd brytyjski Komisji ds. Afryki - przekonywał w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, że powinniśmy przekazywać krajom afrykańskim swoje doświadczenia w budowie instytucji państwa demokratycznego. Ta wiedza jest tam równie cenna co gotówka. Polacy uprzejmie kiwali głowami.
Okazuje się, że ociekająca aferami Polska może być dla kogoś DOBRYM przykładem. Przeliczaniu głosów wyborczych nie towarzyszy u nas odliczanie żołnierzy, zmianie władz - nerwowe spoglądanie w kierunku generałów. Korupcja, która między innymi Nigerii i Kenii odebrała szanse na anulowanie długów przez G8, jest u nas w końcu realnie ścigana.
Dlaczego problem pomocy w Afryce spotyka się w Polsce z powszechnym zrozumieniem i poparciem? Nie tylko dlatego, że mamy wodę,prąd i gaz! Jesteśmy członkami eksluzywnych klubów dla bogatych UE, NATO, OECD. I chyba nie tylko dlatego, że boimy się fali zdesperowanych uchodźców czy nawet epidemii AIDS i że Ryszard Kapuściński pisze po polsku. Prawdopodobnie również nie dlatego, że temat ten jest wciąż żywo dyskutowany w licznych parafiach, podczas debat politycznych czy niedzielnych wypadach do supermarketów. No, więc dlaczego?
Powszechnie wiadomo, że dziś w ramach pomocy do całej Afryki trafia 25 mld dol. rocznie, a to nieco mniej niż połowa zaplanowanych wydatków budżetu Polski na 2005 rok (208 mld zł). Brytyjczycy proponują podwojenie tej sumy, a jeśli mechanizmy kontrolne dowiodą, że jest prawidłowo wykorzystywana, dołożenie za kilka lat kolejnych 25 mld. Ponieważ większość krajów tzw. starej Unii zdecydowała się do 2015 r. znacząco zwiększyć wydatki przeznaczane na pomoc międzynarodową, do 0,7 proc. PKB rocznie (obecnie to kryterium spełnia tylko Dania), więc nie powinno być kłopotów ze sfinansowaniem tej inicjatywy.
Na podstawie artykułu Adama Leszczyńskiego w Gazecie Wyborczej P.K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz