Tym razem poważnie! R. Giertych promuje program "Zero tolerancji" jednak nie spotkałam się z jego wypowiedzią, w której powoływałby się na działający w USA i Kanadzie program o nazwie "Zero tolerance". Dziwne. Zwłaszcza, że programy te nie tylko nazwę mają wspólną – ogólne założenia także. A jednak w mediach nie zauważyłam żadnej próby odniesienia propozycji R. Giertycha do doświadczeń np. amerykańskich. Dlaczego? Może dlatego, że doświadczenia amerykańskie wskazują na negatywne skutki takiego programu. Krytycy amerykańskiego programu twierdzą np. że „kicking youths out of school increases their likelihood of criminal behavior, racial profiling appears connected to zero-tolerance policies”(1).
Russell Skiba autor raportu „Zero Tolerance, Zero Evidence: An Analysis of School Disciplinary Practice”analizującego program „Zero tolerance” od lat 80., kiedy to został wprowadzony, stwierdza: „Zero tolerance is a political response, not an educationally sound solution. It sounds impressive to say that we're taking a tough stand against misbehavior, but the data say it simply hasn't been effective in improving student behavior.” (2).
W sieci znajdują się też historie uczniów, których szczególnie niesprawiedliwie dotknęła restrykcyjna polityka szkół np. historia uczennicy, która została czasowo zawieszona oraz dodatkowo zapisana na kurs poświęcony problemom alkoholowym dlatego, że przyłapano ją na używaniu płynu do ust (zawierającego alkohol) na terenie szkoły (sic!).
Zastanawiam się do jakich wypaczeń dojdzie w Polsce? W USA po ok. 20 latach funkcjonowania programu słyszy się stwierdzenia :We should have zero tolerance for „zero tolerance”.
To chyba daje do myślenia!!! Tylko co z tym zrobimy??
Russell Skiba autor raportu „Zero Tolerance, Zero Evidence: An Analysis of School Disciplinary Practice”analizującego program „Zero tolerance” od lat 80., kiedy to został wprowadzony, stwierdza: „Zero tolerance is a political response, not an educationally sound solution. It sounds impressive to say that we're taking a tough stand against misbehavior, but the data say it simply hasn't been effective in improving student behavior.” (2).
W sieci znajdują się też historie uczniów, których szczególnie niesprawiedliwie dotknęła restrykcyjna polityka szkół np. historia uczennicy, która została czasowo zawieszona oraz dodatkowo zapisana na kurs poświęcony problemom alkoholowym dlatego, że przyłapano ją na używaniu płynu do ust (zawierającego alkohol) na terenie szkoły (sic!).
Zastanawiam się do jakich wypaczeń dojdzie w Polsce? W USA po ok. 20 latach funkcjonowania programu słyszy się stwierdzenia :We should have zero tolerance for „zero tolerance”.
To chyba daje do myślenia!!! Tylko co z tym zrobimy??
3 komentarze:
Interesujący artykuł Loïc Wacquanta na temat ograniczeń amerykańskiego modelu "zero tolerancji" można trafić w Le Monde Diplomathique pt. O kilku bajkach z Ameryki na temat bezpieczeństwa http://monde-diplomatique.pl/LMD8/index.php?id=2
Rozbija tam MITY, które są interesujące już przez samo ich wyeksplikowanie:
1. „Hiperkryminalna Ameryka” stała się oazą spokoju nieporównywalną choćby z dzisiejszą Francją
2. „W Nowym Jorku, tak samo jak gdzie indziej, to właśnie policja doprowadziła do spadku przestępczości.”
3. Za zerową tolerancją kryje się biurokratyczna reorganizacja. Wedle globalnej mitologii, rozpowszechnianej przez neoliberalne think tanki oraz ich medialne i polityczne przyczółki, policja nowojorska miała ukręcić łeb hydrze przestępczości, stosując szczególną politykę tzw. zerowej tolerancji, polegającą na ściganiu najmniejszych nawet naruszeń prawa w miejscach publicznych.
I najciekawsze:
4. „Od zbitej szyby do obitej mordy”. Ostatni globalny mit w kwestii bezpieczeństwa pochodzący z Ameryki bierze się z przekonania, że polityka zerowej tolerancji opiera się na sprawdzonej naukowo teorii kryminologicznej, słynnej koncepcji „zbitej szyby”. Głosi ona, że szybka i surowa reakcja wobec najmniejszych wykroczeń zapobiega poważnym przestępstwom poprzez wytworzenie zdrowej atmosfery porządku – zatrzymanie złodziei jajek ma zapobiegać potencjalnym kradzieżom krów. Tymczasem owa teoria nie ma żadnych znamion naukowości. Została sformułowana ponad 20 lat temu przez ultrakonserwatywnego politologa Jamesa Q. Wilsona i jego kolegę George’a Kellinga w tekście liczącym dziewięć stron, opublikowanym nie w piśmie kryminologicznym, gdzie musiałaby się spotkać z surową ocena specjalistów, lecz w popularnym wysokonakładowym tygodniku. Teoria ta nie uzyskała żadnego potwierdzenia empirycznego. Nawet nie próbowano go dostarczyć.
W zasadzie można by nawet ten artykuł wydrukować i do gablotki w IP wrzucić :))
kurcze!! i ty zamiast do posta dajesz to do komentarza!!!a jak ktoś nie zajrzy do komentarza:>? a ty przedstawiasz sprawę zdecydowanie solidniej!!!
Mnie tylko zadziwiło, że mimo takich dowodów z USA ten program przejdzie w Polsce!!!I do tego w mainstreamie o tym się nie mówi!!!
I tak jasne, że do gablotki!!!!w końcu to zwiększa szansę dotarcia do ludzi najbardziej w sprawę zaplontanych:P a może nieświadomych bo zagubionych w powodzi informacyjnej!!
Zgadzam się. Ale generalnie nie wierzę, żeby rozważania czy to naukowe, czy nie zmieniły jakoś bieg rzeczy. Tzn. fajnie żeby szerzyć dyskusję na ten temat, ale nie wydaje mi się, żeby do ludzi sprawujących władzę nad edukacją przemawiały argumenty naukowców. Przecież pedagodzy cały czas apelują - prof. Rutkowiak w Głosie Nauczycielskim bodajże przemawia do rozumu, ale tam w ministerstwie mają chyba "niezależnych" ekspertów ;) zostaje docieranie do pedagogów, narażonych na demagogię...
Prześlij komentarz