Gazeta Wyborcza podała informację o przedsięwzięciu belgijskiej stacji telewizyjnej pt. Telewizja informuje: Belgia rozpadła się!
Dla pewności, aby nikt w to nie uwierzył nawet przez chwilę, w podtytule i pierwszym wierszu tekstu zamieszczono zapewnienie, że to nieprawda.
Ja postarałam się to jednak zignorować i poświęcić uwagę samemu scenariuszowi wydarzeń.
„- Belgia umarła! - oświadczył grobowym tonem reporter, nadając na żywo sprzed Pałacu Królewskiego w Brukseli.
Zaraz potem na wizji pojawili się inni reporterzy z sensacyjnymi wiadomościami: oto w Atomium, przypominającym atom budynku będącym symbolem Brukseli, schroniła się garstka belgijskich polityków. W innej części miasta nowo utworzona flamandzka straż graniczna zatrzymała tramwaj linii 44, normalnie kursujący pomiędzy francusko- i flamandzkojęzyczną dzielnicą brukselskiej metropolii.
W ciągu minut wszystkie belgijskie redakcje zostały dosłownie zalane telefonami od przerażonych słuchaczy i czytelników, a strona internetowa RTBF padła pod naporem internautów (nie była dostępna jeszcze wczoraj po południu). Nawet niektórzy zagraniczni ambasadorowie rezydujący w Belgii zaczęli słać alarmujące depesze do swoich stolic: - Belgia rozpadła się!”
I co najciekawsze, scenariusz uzyskania niezależności przez Flamandów nie był dla mnie aż tak szokujący!
Z tego co mi wiadomo dla części katalońskich polityków także nie. Jeden z nich stwierdził w rozbrajającej prostocie, zanim sprawa się wyjaśniła: Jeśli Flandria mogła, dlaczego by nie Katalonia???
I w gruncie rzeczy to pytanie jest najcelniejsze: dlaczego nie??
Ale co z odniesieniem tego wydarzenia do „wojny światów” - może tu tkwi problem. Uzyskanie niezależności i stworzenie nowego państwa jest kojarzone z wojną, ofiarami itp. Ale przecież nie musi tak być. W końcu Europa mieni się kolebką cywilizacji!!
Warto zauważyć, że autorem prowokacji jest stacja francuskojęzyczna, która tłumaczyła „że chciała sprowokować publiczną debatę o tym, co się dzieje z krajem, który od kilku lat faktycznie zaczyna być rozrywany nacjonalizmami, a zwłaszcza dążeniem Flamandów do separacji z francuskojęzycznymi Walonami.”
Ale jak rozdzielić nacjonalizm Flamandów od nacjonalizmu Walonów, a może od nacjonalizmu belgijskiego?
I znów odniosę się do Katalonii: rząd madrycki ciągle podkreśla zalety międzykulturowości i dwujęzyczności dla Katalonii, tym samym uzasadnia np. ciągłe zwiększanie godzin języka hiszpańskiego (nazywa się to wyrównywaniem szans). Ale międzykulturowość ta ma dotyczyć tylko Katalonii, rząd w Madrycie nie dostrzega korzyści dla siebie ani mieszkańców innych regionów. Dlatego też takie swoiste postrzeganie międzykulturowości skutkuje intensywną promocją „jedynej oficjalnej kultury”.
Być może projekt stacji RTBF odniesie skutki odmienne od (domniemanych) zamierzonych - a mianowicie pobudzi wyobraźnię na tyle, że utworzenie nowych państw w Europie nie będzie juz szokujące samo przez się. Przedmiotem dyskusji stać się może sposób w jaki można by tego dokonać bez „wojny światów”.
Dla pewności, aby nikt w to nie uwierzył nawet przez chwilę, w podtytule i pierwszym wierszu tekstu zamieszczono zapewnienie, że to nieprawda.
Ja postarałam się to jednak zignorować i poświęcić uwagę samemu scenariuszowi wydarzeń.
„- Belgia umarła! - oświadczył grobowym tonem reporter, nadając na żywo sprzed Pałacu Królewskiego w Brukseli.
Zaraz potem na wizji pojawili się inni reporterzy z sensacyjnymi wiadomościami: oto w Atomium, przypominającym atom budynku będącym symbolem Brukseli, schroniła się garstka belgijskich polityków. W innej części miasta nowo utworzona flamandzka straż graniczna zatrzymała tramwaj linii 44, normalnie kursujący pomiędzy francusko- i flamandzkojęzyczną dzielnicą brukselskiej metropolii.
W ciągu minut wszystkie belgijskie redakcje zostały dosłownie zalane telefonami od przerażonych słuchaczy i czytelników, a strona internetowa RTBF padła pod naporem internautów (nie była dostępna jeszcze wczoraj po południu). Nawet niektórzy zagraniczni ambasadorowie rezydujący w Belgii zaczęli słać alarmujące depesze do swoich stolic: - Belgia rozpadła się!”
I co najciekawsze, scenariusz uzyskania niezależności przez Flamandów nie był dla mnie aż tak szokujący!
Z tego co mi wiadomo dla części katalońskich polityków także nie. Jeden z nich stwierdził w rozbrajającej prostocie, zanim sprawa się wyjaśniła: Jeśli Flandria mogła, dlaczego by nie Katalonia???
I w gruncie rzeczy to pytanie jest najcelniejsze: dlaczego nie??
Ale co z odniesieniem tego wydarzenia do „wojny światów” - może tu tkwi problem. Uzyskanie niezależności i stworzenie nowego państwa jest kojarzone z wojną, ofiarami itp. Ale przecież nie musi tak być. W końcu Europa mieni się kolebką cywilizacji!!
Warto zauważyć, że autorem prowokacji jest stacja francuskojęzyczna, która tłumaczyła „że chciała sprowokować publiczną debatę o tym, co się dzieje z krajem, który od kilku lat faktycznie zaczyna być rozrywany nacjonalizmami, a zwłaszcza dążeniem Flamandów do separacji z francuskojęzycznymi Walonami.”
Ale jak rozdzielić nacjonalizm Flamandów od nacjonalizmu Walonów, a może od nacjonalizmu belgijskiego?
I znów odniosę się do Katalonii: rząd madrycki ciągle podkreśla zalety międzykulturowości i dwujęzyczności dla Katalonii, tym samym uzasadnia np. ciągłe zwiększanie godzin języka hiszpańskiego (nazywa się to wyrównywaniem szans). Ale międzykulturowość ta ma dotyczyć tylko Katalonii, rząd w Madrycie nie dostrzega korzyści dla siebie ani mieszkańców innych regionów. Dlatego też takie swoiste postrzeganie międzykulturowości skutkuje intensywną promocją „jedynej oficjalnej kultury”.
Być może projekt stacji RTBF odniesie skutki odmienne od (domniemanych) zamierzonych - a mianowicie pobudzi wyobraźnię na tyle, że utworzenie nowych państw w Europie nie będzie juz szokujące samo przez się. Przedmiotem dyskusji stać się może sposób w jaki można by tego dokonać bez „wojny światów”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz